To nie tak – 86. Misja: dziecko

Obudził go dźwięk dzwoniącego telefonu. Chyba nigdy wcześniej tak szybko go nie odebrał.
– Tak, słucham? – powiedział zaspanym głosem. Był na tyle rozespany, że nie ogarnął, kto do niego dzwoni po dzwonku telefonu, a odebrał go tak szybko, że nie zdążył spojrzeć na wyświetlacz, by to sprawdzić.

– Hej, Thony. Chciałam tylko zapytać, czy rozmawiałeś już z Peterem w sprawie tego lokalu.
– Hej, słońce – przywitał się z przyjaciółką i przetarł zaspane oczy. – Jeszcze nie. Która w ogóle godzina?
– Wpół do dwudziestej pierwszej. Co jest? Spałeś? O tej porze? – zapytała zaskoczona. Po głosie przyjaciela poznała, że jest rozespany, ale nie przypuszczała, że uciął sobie drzemkę.
-Taaa… Wyobraź sobie, że byłem tak wyczerpany, że zmogło mnie, nie wiem nawet kiedy – odparł i ziewnął przeciągle. Nie przypuszczał, że posiadanie małego dziecka jest aż tak wyczerpujące. Już teraz współczuł Bethanee, że będzie miała aż dwójkę na raz.
– Philip cię tak wymęczył? – zapytała dziewczyna, myśląc, że skoro wyniki okazały się negatywne, nieźle sobie poużywali w łóżku.
– Poniekąd, ale nie tak jak myślisz – powiedział, wyprowadzając przyjaciółkę z błędnych przypuszczeń. Wolałby odpoczywać po dzikim seksie niż głośnym płaczu Scarlett, ale niestety nie do niego należał wybór. Taki już był jego los i musiał się z tym pogodzić, czy tego chciał, czy nie.
– No to o co chodzi? – zapytała ogłupiała dziewczyna. Żadne sensowne wyjaśnienie nie przychodziło jej do głowy. No bo przecież Philip nie kazałby mu sprzątać całego domu i dajmy na to zrobić zakupów na cały tydzień, nie udostępniając auta. Przecież rano, jak się widzieli, wszystko było w porządku…
– Nastąpiły małe komplikacje, ale w ciągu tygodnia sytuacja powinna się ustabilizować. Przynajmniej taką mam nadzieję – dodał, zastanawiając się, czy tydzień wystarczy, by się przyzwyczaił do niemal ciągłego płaczu Scarlett i opieki nad nią, praktycznie przez całą dobę.
– Ale co się stało? Jak u mnie byłeś, wszystko było w porządku – zapytała ponownie. Czuła bowiem, że jak tego nie zrobi, niczego się nie dowie i będzie się zamartwiać przez najbliższe kilka dni, aż Anthony łaskawie jej zdradzi, co takiego stało się w jego życiu, że spędza mu sen z powiek, ewentualnie wyczerpuje do tego stopnia, że zasypia tak wcześnie jak jeszcze nigdy dotąd.
– Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś, że u mnie tak jest, że w jednej chwili jest w porządku, a w drugiej wszystko staje na głowie? – zapytał, próbując jak najdalej odłożyć w czasie odpowiedź na dręczące jego przyjaciółkę pytanie. Jak miał jej powiedzieć, że od teraz będzie z Philipem wychowywał dziecko? I to na zupełnie innej zasadzie niż Victorię? Tym bardziej, że nie minął nawet dzień od tego, jak ją wyśmiał, kiedy spytała, czy myślał o byciu ojcem. To chyba jakiś żart od losu, że stało się to akurat dziś. Coraz częściej odnosił wrażenie, że, jeśli Bóg istnieje, to musi go bardzo nie lubić, skoro praktycznie cały czas rzuca mu kłody pod nogi.
– Niby racja. To co się stało? – zapytała ponownie, mając nadzieję, że to już ostatni raz. Nienawidziła, kiedy Anthony tak zwlekał z udzieleniem jej istotnych informacji. Kochała go jak brata, ale czasami denerwował ją tak bardzo, że miała ochotę go udusić.
– Zostałaś ciocią. Cieszysz się? – zapytał, próbując obrócić całą sytuację w żart. Tak było łatwiej mu o wszystkim powiedzieć.
– Anthony, co ty pieprzysz? Przez to zmęczenie na mózg ci padło? – zapytała zirytowana dziewczyna. Czy ten chłopak nie umie niczego powiedzieć wprost?
– Jestem całkowicie poważny. Pamiętasz, jak dziś pytałaś, czy gdybym mógł, chciałbym mieć dzieci? – zapytał, przybierając poważny ton. Teraz albo nigdy.
– To były żarty. Przecież wiem, że to niemożliwe. Przecież ty… Chyba że… – urwała, kiedy nagle po drugiej stronie słuchawki rozległ się głośny płacz dziecka.
– Kurwa – zaklął pod nosem Anthony. – Philip, ucisz ją, bo szlag mnie zaraz traf! – krzyknął w stronę sypialni, gdzie jeszcze przed chwilą drzemał Philip i jego trochę za głośna latorośl.
– Thony? – powiedziała z wahaniem dziewczyna. To chyba nie mogło być to, co myślała…
– Tak?
– Czy ja słyszę płacz dziecka? – zapytała, mimo że to było oczywiste.
– Na słuch ci jeszcze nie padło, dobrze słyszysz – powiedział ironicznie Anthony. A miał nadzieję na chwilę spokoju…
– Sąsiadów? – zapytała, choć coś jej mówiło, że jednak nie.
– Chciałbym. Philipa niestety – powiedział wprost, chyba pierwszy raz podczas tej rozmowy.
– O cholera.
– Tylko tyle? Właśnie zostałem mamusią, a ty tylko „o cholera” umiesz powiedzieć? – zapytał z udawaną pretensją. Dziewczyna to wyczuła, dlatego się zaśmiała.
– Odebrałeś mi miano pierwszej matki naszej paczki. Jak się z tym czujesz? – powiedziała tym samym tonem, w odpowiedzi na zaczepkę przyjaciela.
– Zajebiście. Przecież wiesz, jak lubię ci robić na złość – powiedział, uśmiechając się do słuchawki. Nie miał pojęcia dlaczego, ale rozmowa z przyjaciółką zawsze, bez względu na sytuację, w jakiej się znajdował, poprawiała mu humor.
– A tak na serio, co zamierzasz teraz zrobić? Jak to dziecko się u was znalazło i w ogóle na długo ma u was zostać? – Bethanee zaatakowała go gradem pytań. Mogłaby się zlitować i zadawać je po kolei – jak już na jedno odpowie, zapytać o następną rzecz, a nie strzelać nimi jak z karabinu maszynowego. Nie każdy ma tak dobrą pamięć, żeby na wszystkie odpowiedzieć bez pominięcia choćby jednego.
– Po kolei, kobieto. Nie za dużo pytań na raz? – wytknął jej Anthony i obejrzał się na zamknięte drzwi od swojego pokoju, zza których ani trochę nie zciszył się płacz dziecka. Coś opornie szło Philipowi uspokajanie małej. – Jej matka ją podrzuciła do zakładu, w którym pracuje Philip. Zostaje na termin nieokreślony, bo chłopak jej matki nie chce mieć z nią nic wspólnego. Jak dla mnie powinna go zostawić, bo na chuja, który stawia takie ultimatum i odbiera dziecku matkę szkoda czasu. A co zamierzam zrobić? Wychować, bo co innego mogę? Philip nie dopuszcza innej opcji. Nigdy nie planował być ojcem, ale jak już się stało, to chce wziąć odpowiedzialność. Poza tym nie chce, by przechodziła przez coś podobnego jak on. Chce, by miała rodzinę, choćby było nią dwóch ojców. Ja nie widzę tego tak kolorowo jak on, ale może dramatyzuję. Może nie bedzie tak źle, jak to sobie wyobrażam – odpowiedział wyczerpująco chłopak i znów zerknął na drzwi pokoju. Zaczął się zastanawiać, czy tam nie iść i nie pomóc kochankowi. Przez ten płacz i tak nie da się normalnie porozmawiać.
– A jak z matką? Ma zamiar utrzymywać kontakt z dzieckiem, czy całkiem się go zrzekła? – zapytała o to, co sam Anthony chciałby wiedzieć, dlatego nie mógł jej udzielić tej informacji.
– To akurat muszę ustalić. Wezmę numer od Philipa, albo napiszę od niego, że chcę się z nią spotkać i omówić parę spraw dotyczących dziecka. Nie wiem, czy dała całą jej dokumentację medyczną. No i pozostaje sprawa zameldowania. Nie może przecież bez tego u nas być, jeśli ma zostać na stałe. Victoria to inna sprawa. Ona jest u nas tylko tymczasowo, dopóki jej matka nie poukłada sobie wszystkich spraw.
– A nie myślisz, że to dosyć kiepski pomysł, byś to ty z nią rozmawiał? – zapytała z wahaniem dziewczyna. Jakoś tego nie widziała. Jej zdaniem byłoby lepiej, gdyby Philip porozmawiał z nią osobiście. – Nie boisz się, że domyśli się, że jesteście razem?
– A co niby może zrobić? Zabierze nam ją? Przecież sama ją Philipowi oddała. Porzuciła ją jak niechcianego szczeniaka, którego oddaje się w „dobre ręce” – zadrwił Anthony. Chciał osobiście poznać tę kobietę i spojrzeć jej w oczy. Zapytać, jak mogła porzucić własne dziecko i czy nie ma z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia. – Porozmawiam z nią jako „współlokator” Philipa. Nie martw się, będzie dobrze. Obiecuję, że nie poniosą mnie emocje i nie wygarnę jej wszystkiego, co o niej myślę – powiedział, choć tak naprawdę nie mógł tego zagwarantować.
– Teraz dopiero zaczęłam się martwić. Anthony, jak już musisz z nią rozmawiać, to proszę, panuj nad sobą.
– Przecież przed chwilą dopiero co to obiecałem.
– Wiem, jak wyglądają twoje obietnice. Znam cię nie od dziś, Anthony i wiem, że jak sam o czymś wspominasz, to nie na darmo. Poza tym ironia w twoim głosie mówi sama za siebie. Postaraj się nie narobić Philipowi kłopotów.
– Obiecuję, że będę grzeczny. Zapytam tylko o wszystko, co chcę wiedzieć i pozwolę jej odejść. Oczywiście pod warunkiem, że w ogóle się ze mną spotka. Dobra, kochana, kończę, bo mała prędzej zedrze gardło, niż się uspokoi, a tak się nie da rozmawiać. Zadzwonię jutro. Może do tego czasu się czegoś dowiem.
– W takim razie do usłyszenia. I powodzenia w misji: dziecko.
– Nie dziękuję. Trzymaj się – pożegnał się z przyjaciółką, po czym się rozłączył i odłożył telefon na stół. Zaraz potem poszedł do sypialni, gdzie Philip wylewał siódme poty, by uspokoić małą.
– Dobrze, że jesteś. Nie wiem, co jej jest. Nie chce się uspokoić – powiedział załamany brunet. Zaczynał mieć poważne wątpliwości co do tego, czy podoła w roli ojca i czy w ogóle się do tego nadaje.
– Pielucha sucha? – zapytał blondyn.
– Tak – stwierdził zgodnie z prawdą Philip. Sprawdził to, jak tylko zaczęła płakać, więc akurat tego był pewny.
– Może jest głodna? – Anthony próbował dalej zidentyfikować przyczynę tej histerii.
– Jadła godzinę temu – powiedział mężczyzna i podrapał się po głowie. Nie spodziewał się, że mała mogłaby tak szybko zgłodnieć, więc w ogóle nie brał tego pod uwagę.
– No to nie wiem – jęknął Anthony. Nie potrafił nic innego wymyślić. Nie znał się na dzieciach i nie miał pojęcia, dlaczego jeszcze mogłaby płakać. Czyżby zwyczajnie coś złego jej się przyśniło? O ile takie małe dzieci miewają sny… Albo po prostu tęskni za mamą… – Daj mi ją. I na wszelki wypadek przygotuj trochę mleka. Jest w szafce nad mikrofalówką. Instrukcję, jak przygotować, masz na opakowaniu. I zanim przyniesiesz, sprawdź, czy nie jest za gorące – poinstruował go Anthony. Zdecydował, że sam spróbuje uspokoić dziecko. Może Philip za bardzo się denerwuje, a ona to w jakiś dziwny sposób wyczuwa i sama przez to czuje niepokój, w związku z czym płacze, bo nie potrafi w inny sposób wyrażać emocji?
– Jesteś pewny, że to dobry pomysł, bym ja to przygotował? – zapytał z wahaniem brunet. Miał co do tego poważnie wątpliwości. Nie chciał otruć swojego dziecka.
– To jest tak banalne, że nawet ty tego nie spieprzysz. Ucz się, tatuśku – powiedział uszczypliwie blondyn i wyciągnął ręce po dziewczynkę.
– Jak sobie chcesz – burknął Philip i podał mu córkę.
– Ale jak będzie niezjadliwe, to sam to będziesz jadł, więc lepiej się postaraj – powiedział mimo wszystko Anthony, biorąc od niego dziecko.
– A skąd mam wiedzieć, że jest zjadliwe? – zapytał z wahaniem Philip.
– Nie wiem, może spróbuj? Jak nie schrzanisz proporcji, to jestem pewny, że ci wyjdzie. – Zaśmiał się chłopak i zaczął bujać małą płaczkę w swoich ramionach.
– Jak mi nie wyjdzie, to pomożesz mi to zjeść – odgryzł się Philip. To pomysł Anthony’ego, więc jeśli mu coś nie wyjdzie, to będzie też jego wina.
– Weź odpowiedzialność za swoje czyny. Mnie nie mieszaj w swoje schrzanione mleko – burknął blondyn, ciągle bujając dziecko.
– Jeszcze go nie zepsułem – odburknął Philip, zakładając ręce na pierś. Może i nie potrafił gotować, ale to nie znaczy, że nie uda mu się poprawnie przygotować tego mleka.
– To po chuj się teraz nad tym rozwodzisz? – zapytał poirytowany Anthony.
– Nie klnij przy dziecku – wytknął mu kochanek, nie odpowiadając jednak na pytanie. Może niepotrzebnie zaczynał ten temat?
Nawet nie zauważyli, kiedy dziewczynka przestała płakać i zaczęła im się ciekawsko przyglądać.
– Słyszysz to? – zapytał Anthony.
– Co? Nic nie słyszę – powiedział zdezorientowany mężczyzna.
– Właśnie. Cisza – powiedział blondyn, zerkając na małego wrzeszczącego potworka w swoich ramionach.
Philip prychnął pod nosem.
– Dalej mam iść zrobić to mleko? – zapytał, mając nadzieję, że kochanek zaprzeczy. Nieszczególnie palił się do tego zadania. Jajecznicę czy tosty był w stanie wyprodukować, ale jedzenie dla dziecka to co innego.
– Odpuść sobie na razie – mruknął blondyn i usiadł z małą na swoim łóżku. – Dasz ty nam choć chwilę spokoju? Już mnie głowa boli od twojego płaczu – powiedział łagodnie, unosząc małą do góry, po czym położył się i spojrzał na nią z dołu.
– Nie upuść jej – powiedział z lekką obawą Philip, nie będąc pewnym, czy kochanek utrzyma jego dziecko w takiej pozycji.
– Nie martw się, trzymam ją mocno – zapewnił Anthony, co trochę uspokoiło bruneta, jednak ten nadal miał lekkie obawy. – Myślisz, że damy radę? Ty masz pracę, ja studiuję… Może teraz mam wakacje, ale od października zacznie mi się taki zapierdol, że nie wiem, czy starczy mi czasu na sen. Poza tym jesteśmy dwójką facetów. Jak ty to sobie wyobrażasz? Co powiedzą ludzie?
– Od kiedy to się przejmujesz tym, co powiedzą ludzie? – spytał jego kochanek. Jakoś nigdy nie zauważył, by ten brał sobie do serca opinię innych na swój temat.
– Na mnie mogą gadać, wisi mi to – powiedział Anthony, naprawdę mając gdzieś, że ludzie będą gadać. – Bardziej mi chodzi o Scar. Wyobraź sobie, że podrosła, idzie do szkoły i co? Każdy ma jednego tatusia i mamusię, a ona? Dwóch ojców? Wyobraź sobie, jak ona się będzie czuć. Co powiedzą inne dzieci, gdy się dowiedzą? Boję się, że mogą ją przez to prześladować, wcale nie mniej, niż jakby sama była homoseksualistką.
– Dziękuję ci, że się o nią martwisz, ale nie musisz – powiedział łagodnie Philip i usiadł obok dwójki swoich najdroższych skarbów. – Na pewno znajdzie się ktoś, kto nam pomoże zająć się małą. Mamy całkiem sporo przyjaciół, a ty rodziców, na których możesz liczyć.
– Pamiętasz, że są po rozwodzie i są nieuleczalnymi pracoholikami? Szczególnie matka?
– Jak się dowie, że ma taką śliczną wnuczkę, to na pewno nie odmówi nam pomocy, nawet kosztem tych swoich papierków – zaśmiał się Philip. Oczyma wyobraźni już widział, jak kobieta rozpieszcza tego małego potworka.
– Boże, jak ja jej to powiem? „Cześć, mamo. Chciałem cię poinformować, że zostałaś babcią. Cieszysz się?”
– Jak na ciebie, idealny sposób na poinformowanie jej o tym fakcie – zaśmiał się brunet.
– Bardzo śmieszne. Ja jestem w tej chwili poważny, a ty sobie żartujesz. Jeszcze sobie pomyśli, że zmieniłem orientację i zaliczyłem wpadkę – burknął Anthony i podniósł się z powrotem do pozycji siedzącej. Przytulił małą do piersi i skierował swój wzrok na sufit.
– Uwierz mi, że nie pomyśli. I ja też mówię poważnie. Ale jak wolisz, to powiedz prosto z mostu, że okazało się, że mam dziecko, o którym nie miałem zielonego pojęcia, bo jego matka nie raczyła mnie nawet poinformować o tym, że jest w ciąży. I właśnie odwidziało jej się bycie mamą, więc postanowiła podrzucić je mi bez pytania o zdanie czy nawet wcześniejszego poinformowania mnie o tym, że daje mi je na wychowanie. I w ten sposób mamy półrocznego wrzeszczącego potworka.
– Całkiem sensownie jak na ciebie – zaśmiał się Anthony, z powrotem kierując wzrok na kochanka.
– Nie kpij ze mnie – burknął urażony Philip. Naburmuszony wyglądał tak słodko, że blondyn nie mógł się powstrzymać od cmoknięcia go w policzek.
– No już, nie gniewaj się. Sam bym tego lepiej nie sformułował, więc bardzo mi pomogłeś – powiedział i tym razem pocałował go w usta.
– Nie gniewam się. Po prostu nie chcę, żebyś miał mnie za jakiegoś debila. Nie skończyłem szkoły, to fakt, ale wcale nie dlatego, że źle się uczyłem.
– Nie uważam cię za debila – od razu zanegował Anthony. – Nigdy nawet przez chwilę tak o tobie nie pomyślałem. Wręcz przeciwnie. Uważam, że gdybyś miał odpowiednie warunki, mógłbyś osiągnąć, co tylko byś chciał. W sumie nadal możesz. Wystarczy odrobina samozaparcia.
– Dopiero co zaliczyłem gimnazjum. Jednak na tę chwilę nie wyobrażam sobie, by moja edukacja była kontynuowana. Myślisz, że Scarlett na to pozwoli? Teraz są wakacje, wiec cały czas jesteś w domu, nie licząc sporadycznych wypadów do sklepu w celu uzupełnienia naszych zapasów, i wypadów do Bethanee na ploty, więc nie ma problemu, jeśli chodzi o opiekę nad nią, nawet jeśli pójdę do pracy. Ale wakacje się kiedyś kończą i wrócisz na uczelnię.
– Nie widzę w tym powiązania – stwierdził blondyn, po wysłuchaniu wyczerpującej wypowiedzi kochanka. – Jeśli ja będę na uczelni, a ty w pracy, to żaden z nas nie będzie mógł się nią zająć w tym czasie. Będziemy musieli pomyśleć, czy nie zapisać jej do żłobka, ewentualnie poproszę któreś z moich rodziców o pomoc. A jak nie, zawsze zostaje Bethanee. Myślę, że opieka nad tym małym diabełkiem będzie dla niej dobrym przygotowaniem na to, co ją czeka za kilka miesięcy. Nie widzę najmniejszego powodu, byś musiał rezygnować z nauki. Przecież na pewno chodziłbyś na zajęcia tylko w weekendy, a te akurat mam wolne – wyłożył wszystkie argumenty, jakie tylko przyszły mu do głowy, by Philip nie miał żadnej wymówki na kontynuowanie nauki.
– Może masz rację… Może tylko szukam powodu do ucieczki, bo przeraża mnie myśl, że miałbym coś zmienić.
– To nie jest nic złego bać się zmian – stwierdził Anthony. – Każdego męczy strach przed niepowodzeniem, ale nie każdy to okazuje. Testy z gimnazjum zdałeś śpiewająco – próbował dodać mu otuchy. – Teraz tylko musisz się zapisać do zaocznego liceum profilowanego, albo jakiegoś technikum, czy innej szkoły, która przygotuje cię do wybranego zawodu. Nie orientuję się, co musisz skończyć, żeby uczyć dzieci w przedszkolu, ale jestem prawie pewny, że musisz mieć maturę.
– Wiem wszystko co potrzebne. Nawet wybrałem już szkołę. Ale…
– Żadne „ale” – przerwał mu blondyn. – Skoro już zadałeś sobie trud, żeby sprawdzić wszystkie potrzebne informacje i znalazłeś odpowiednią szkołę, która cię bez problemu przyjmie, to się do niej zapisz.
– Może masz rację… – mruknął niepewnie Philip. Mimo tego wszystkiego, co powiedział jego kochanek, nadal nie potrafił pozbyć się wątpliwości.
– Nie może, tylko na pewno mam rację. Już wystarczająco długo dawałeś się przytłoczyć lękom. Pora stawić im czoło.
– Dobra. Niech ci będzie. Jutro z samego rana idę się zapisać – zdecydował brunet, ku uciesze swojego kochanka. – Zadowolony? Specjalnie wezmę na ten dzień wolne. Przy okazji może zaopatrzymy małą w niezbędne rzeczy, typu pieluchy czy jakieś kosmetyki do pielęgnacji. Mam nadzieję, że mi pomożesz, bo kompletnie się na tym nie znam.
– Zadowolony będę, jak już to zrobisz – powiedział blondyn, jednak nie potrafił powstrzymać usmiechu, który pojawił się na jego twarzy automatycznie po usłyszeniu tych słów. – Znam cię i wiem, że zdarza ci się coś obiecać i tego nie dotrzymać. Ale ufam, że tym razem nie skończy się na zamiarach. A w zakupach pomogę ci pod jednym warunkiem.
– Jakim? Jestem gotowy do poświęceń. Nie mam nikogo innego, kogo mógłbym poprosić o pomoc – powiedział zdesperowany Philip. Naprawdę był w stanie zrobić wiele, byle tylko nie iść na te zakupy sam.
– Nie potrzebuję twojego poświęcenia. Chcę tylko przeczytać ten list i przejrzeć wszystkie załączniki. Po prostu chcę się upewnić, że niczego nie brakuje – powiedział Anthony, choć tak naprawdę zależało mu głównie na numerze telefonu do matki dziecka. Jednak nie odważyłby się bezpośrednio poprosić o niego kochanka. Chciał uniknąć zbędnych pytań, a musiał porozmawiać z kobietą. Kilka rzeczy nie dawało mu spokoju i miał nadzieję, że uda mu się z nią spotkać.
– Trzeba było tak od razu. Jak chciałeś go przeczytać, wystarczyło powiedzieć. Nie musiałeś stawiać żadnych warunków. Nie mam nic do ukrycia. – Chciał coś jeszcze dodać, ale usłyszał trzask drzwi wejściowych i stłumiony przez ściany i drzwi odgłos rozmowy. Czyli Tommy już wrócił. I przyprowadził Petera. Świetnie. Nie był jeszcze na to gotowy. Stresował się jak przed ważnym egzaminem, a kroki chłopaków nieubłaganie zbliżały się do ich pokoju.
– Chłopaki, na przyszłość zamykajcie drzwi na klucz, jak nie chcecie… – powiedział Tommy, otwierając drzwi do ich pokoju, ale urwał, gdy ujrzał dziecięcy wózek wraz z całym wyposażeniem. – O kurwa. Więc to miałeś na myśli, mówiąc o nowym członku ekipy, który aktualnie przebywa w tym mieszkaniu… Szkoda że nie podałeś więcej szczegółów – zwrócił się do kochanka, który wszedł za nim do pokoju chłopaków.
– Nie chciałem ci popsuć niespodzianki. To co? Może jednak przemyślisz przeprowadzkę do Drake’a? Gadałem z nim wczoraj i serio nie ma nic przeciwko. Nawet sam to zaproponował. Oczywiście warunki pozostają te same. Nie wbijamy im do pokoju, a miłość uprawiany tylko za zamkniętymi drzwiami swojego.
– W tej sytuacji chyba rzeczywiście to przemyślę. O ile naprawdę nie będę sprawiał problemu.
– Drake mówi, że to żaden problem – powiedział Peter bez cienia zawahania w głosie.
– Pogadamy o tym później – powiedział Tommy. W tej chwili zupełnie co innego pochłaniało całą jego uwagę. – Philip, wiedziałem, że święty nie jesteś, ale myślałem, że rozsądku ci nie brakuje.
– Akurat w tamtej chwili myślał drugą głową – stwierdził żartobliwie Anthony.
– Powiedzcie, to chwilowe, czy zostaje na stałe? – zapytał Tommy, chcąc wiedzieć, na czym stoi.
– Matka ją podrzuciła, więc raczej mała Scar zostanie u nas – powiedział Anthony. Po chwili jednak dodał – O ile sąd nam jej nie odbierze.
– Jak to? – zapytał zaskoczony Philip. Jaki sąd?
– Myślisz, że tak po prostu będzie mogła u nas mieszkać? Trzeba załatwić to wszystko zgodnie z prawem. Mała musi mieć zameldowanie. Jeśli matka się jej zrzekła, a do tej pory tylko ona była prawnym opiekunem, to nie będzie takie proste. W papierach możesz sobie być ojcem, ale wcale nie musisz być prawnym opiekunem. Jeśli tak nie jest, będziesz musiał zawalczyć o prawo do opieki. Na pewno sprawdzą warunki, w jakich mieszkasz i czy środki, które zarabiasz, wystarczą na wychowanie dziecka. A jak się dowiedzą, że jesteś ze mną, może się trochę pokomplikować – powiedział wyczerpująco blondyn.
– Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś? – zapytał z wyrzutem jego kochanek.
– Nie chciałem cię martwić na zapas. I tak miałeś dziś dość wrażeń, jak na jeden dzień – próbował się wytłumaczyć Anthony. Tommy i Peter zgodnie uznali, że powinni się teraz ewakuować.
– O takich rzeczach mów mi od razu, nawet jeśli miałyby mnie zmartwić. Wiesz, że nie znam się na tych wszystkich prawnych sprawach.
– Dobrze. Przepraszam – powiedział ze skruchą Anthony.
– Nie musisz przepraszać. Po prostu na drugi raz mów mi o wszystkim, nawet jeśli miałoby mnie zmartwić – poprosił Philip i położył dłoń na policzku kochanka. Skierował jego twarz w swoją stronę i spojrzał mu w oczy. – Dotyczy to też ciebie. Jeśli coś będzie nie tak, powiedz mi, a może razem coś zaradzimy. Jak drugi raz uciekniesz do byłego, umrę z zazdrości. Jeśli potrzebujesz rady czy wsparcia, poproś o to mnie. Chyba po to jestem, prawda? Nie tylko wtedy, kiedy jest dobrze, ale też wtedy, gdy wszystko się pieprzy. Może nie we wszystkim dam radę ci pomóc, ale chociaż spróbuję. Chyba że będzie do tego ktoś bardziej kompetentny, ale nie ukrywaj tego przede mną.
– Aż tak masz mi za złe tego Oscara? – zapytał blondyn, próbując uciec wzrokiem, jednak kochanek mu na to nie pozwolił.
– Nie mam ci za złe. Po prostu jest mi przykro. Ale nie chcę, żebyś się więcej z nim spotykał.
– A co? Zazdrosny jesteś?
– Cholernie.
– Dobrze, nie będę. Obiecuję – powiedział Anthony i złączył ich usta w długim i namiętnym pocałunku. Był wdzięczny Scarlett, że nie przerwała im tej chwili czułości, która pozwoliła im się choć na te kilka minut oderwać od rzeczywistości.

***

22 thoughts on “To nie tak – 86. Misja: dziecko

  1. Hej,
    nie przeczytany (jeszcze), ale zapisana informacja o rozdziale więc w najbliższym czasie to uczenię… cieszy mjie Twój powrót i oby na dłużej 😉
    a w zasadziw zdradzę Tobie, że mam w planach jeszcze raz przesiąść do tej historii…
    sił i czasu i wytrwałości… ja tu będę długo
    Pozdrawiam cieplutko

  2. O boże… Wróciłaś! Mam ochotę cię teraz wyściskać w podziękowaniu. Tak mi ciebie brakowało. Nie rób mi więcej tego… Nie zostawiaj nas wszystkich na tak długo :/ Mam ochotę świętować! Liczę, że kolejny rozdział pojawi się ciut szybciej 😛
    Przesyłam mentalnie tone weny! Mam nadzieję, że trafi do ciebie 😛
    Pozdrawiam Serdecznie
    Nao

  3. Już dawno nie ucieszyłem się tak bardzo z nowego rozdziału jak dzisiaj. Muszę sobie odświeżyć opowiadanie choć całkiem niedawno czytałam.
    Rozdział świetny, czekam na dalsze losy bohaterów i ślę ogrom weny
    Akira

  4. Hejka,
    kochana co tam słychać u Ciebie? to już sporo czasu minęło od ostatniego postu, ja bardzo tęsknię za tym opowiadaniem i no martwię się o Ciebie…
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku…
    weny, czasu i pomysłów życzę…
    Pozdrawiam serdecznie

    • Hej,
      Zdaję sobie sprawę z tego, że dawno nic nie było. W ostatnim roku dużo się działo w moim życiu. Dziecko pochłania dużą ilość czasu i energii, a w tym momencie moje ma pół roku. Mniej więcej tyle ile obecnie córka Phila… Może to czas wrócić do pisania… Trzymajcie kciuki, może uda mi się wykrzesać z siebie resztki energii i weny, by stworzyć Wam kolejny rozdział, a potem jeszcze następne. Po tak długiej nieobecności pewnie niewielu z Was zostało, ale postaram się zadowolić chociaż tę niewielką garstkę.
      Dziękuję ślicznie za życzenia i również życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku

  5. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, misja dziecko rozpoczęta… proszę niech Scarlet będzie z nimi i niech nie będzie żadnych kłód pod nogami dla nich… ale dostrzegam że Philip dorósł chodzi mi tutaj że stał się taki poważniejszy…
    trochę zwlekałam z komentarzem, bo chciałam mieć więcej do czytania… mam wielką nadzieję, że po wrócisz tutaj…
    ale, ale no gratuluję i mam nadzieję, że córka jest zdrowa jak i ty… i liczę na powrót, ale też możesz trochę wykorzystać sytuację jaką masz, no bo na przykład nocne wstawania do córki czy płacz a nie wiadomo o co chodzi przerobić ba dwóch facetów którzy są w takiej sytyacji…. (tak teraz pomyślałam)
    weny, czasu, chęci i pomysłów życzę…
    Pozdrawiam serdecznie

  6. Hej minęło strasznie dużo czasu od ostatniego rozdziału, chcę się zapytać kiedy pojawi się kolejny rozdział ?
    postanowiłam przeczytać jeszcze raz całość zastanawiam się w którym rozdziale będę jak pojawi się nowy
    pozdrawiam

  7. Hejeczka, hejka,
    kochana, tęsknię za Tobą i opowiadaniem, od tak dawna nie ma rozdziału ale i jakieś info by się przydało…
    Dużo weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie

  8. Hejeczka,
    kochana to znów ja, tęsknię, bardzo tęsknię… od kilku dni czytam to opowiadanie od początku…
    Dużo weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie

  9. Hejka,
    kochana, kochana tęsknię bardzo choć się proszę odezwij…
    weny, chęci I pomysłów życzę…
    Pozdrawiam serdecznie

  10. Hej co się dzieje? strasznie torturujesz ludzi brakiem kolejnych rozdziałów
    nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów
    pozdrawiam

Dodaj komentarz